Tytuł jej debiutanckiej płyty jest doskonałym odbiciem osobowości Kehlani. Często bywa słodka, zawsze wygląda seksownie, ale bywa i tak, że wychodzi z niej dzikuska. Portret kobiety przeniesiony na muzykę - tak brzmi album "SweetSexySavage", będący perfekcyjnym połączeniem nowoczesnego R&B i popu.

– Moje pierwsze dwa mixtape'y to dużo opowiadania o tym, jak zostałam skrzywdzona, ponieważ byłam wówczas w gównianych związkach i byłam bardzo naiwna – wspomina niedaleką przeszłość nominowana do Grammy młoda Amerykanka. – Wiele spraw się popsuło, a ja dorosłam. Chciałam wyrazić na płycie wszystko, co się ze mną działo. Tytuł wpadł mi do głowy, gdy leżałam na plaży na Hawajach. Wtedy zdałam sobie sprawę, kim są kobiety. Możemy ranić, możemy też być krzywdzone. Możemy być łagodne, ale też ostre, szalone i współczujące.

Kehlani, odkąd w 2014 roku wydała swój pierwszy mixtape "Cloud 19", kierowała się w tym, co tworzy, bezwzględną szczerością. Obnażyła się jeszcze bardziej na młodszym o rok mixtapie "You Should Be Here". To właśnie za to wydawnictwo otrzymała nominację do Grammy (w kategorii "Best Urban Contemporary Album"). Dodatkowo materiał wylądował na szczycie listy iTunes R&B/Soul. Pochwały posypały się z tak uznanych mediów, jak Pitchfork, Noisey, Rolling Stone i Billboard. Nagle o współpracę Kehlani zaczęli pytać niemal wszyscy, od G-Eazy'ego i Zayna do Post Malone'a i Pushy T.

Jakby szczęścia było mało, Amerykanka podpisała kontrakt z należącą do Warnera wytwórnią Atlantic Records, a nagrana przez nią piosenka "Gangsta" znalazła się na ścieżce dźwiękowej do filmu akcji "Legion Samobójców" oraz została złotym singlem w USA.

Naładowana pozytywną energią po licznych sukcesach w krótkim czasie, Kehlani zaczęła prace nad wspomnianą płytą "SweetSexySavage". Tworzyła ją w Los Angeles i częściowo w Filadelfii. Na ostateczny kształt debiutu spory wpływ miały obserwacje artystki poczynione podczas koncertów.

– Gdy jestem na scenie, staram się obserwować, przy których piosenkach ludzie bawią się najlepiej, a przy których się wzruszają – wyjaśnia Kehlani. – Dla mnie celem nadrzędnym przy tej płycie było, aby wszyscy jak najlepiej się bawili. Opowiadam, jak dorosłam dzięki podróżom oraz byciu zdaną na samą siebie. Nie czułam, że muszę cokolwiek, komukolwiek udowadniać.

Z właściwą sobie charyzmą i pewnością siebie, Kehlani ujawniła parę piosenek z płyty, choćby "CRZY" i "Advice", które w kilka miesięcy zanotowały ponad 30 milionów streamów na Spotify. Inspirowany latami 90. utwór "Distraction" w trzy dni zanotował 3,2 mln odtworzeń na YouTubie. A rok 2017 Kehlani rozpoczęła od zaprezentowania kolejnych piosenek z płyty "SweetSexySavage". Tym razem padło na "Undercover" i „Do U Dirty”.

– Jestem bardzo uczuciową osobą. Czuję, że nic nie powinno powstrzymywać miłości, a jest wiele takich rzeczy. Śpiewam, że nie należy się nimi przejmować, tylko dążyć do celu – tłumaczy Kehlani.

W "Personal" Amerykanka wyjaśnia, że nie należy wszystkiego, co śpiewa, brać do siebie, bo zdarzało jej się mówić, jak to sama dosadnie określiła, "a lot of shit". Zwiewna ballada "Everything Is Yours" to nawiązanie do jednego z byłych partnerów Kehlani. Opowiada o związanej z miłością zaborczością jednej ze stron związku. Konkluzja dość oczywista – z takim podejściem związek nie ma większych szans na przetrwanie.

Przygotowując album, artystka chciała przede wszystkim zostawić za sobą mroczne chwile i niemiłe doświadczenia, których miała niemało jak na 21-latkę.

– Przeczytałam to, co powiedział Lao Tzu: "Jeśli jesteś w depresji, żyjesz w przeszłości, jeśli jesteś niespokojny, żyjesz przyszłością. Jeśli żyjesz spokojnie, żyjesz w teraźniejszości". Koncentruję się na każdym kolejnym dniu. Kiedy ludzie usłyszą "SweetSexySavage", chcę, żeby tańczyli, bawili się, cieszyli się tą płytą – mówi Kehlani.

Urodzona wiosną 1995 roku w kalifornijskim Oakland Kehlani (naprawdę Kehlani Parrish), musiała ciężko pracować na swój sukces. Ojca nie zdążyła poznać, bo rozstał się z tym światem, gdy Kehlani była malutka. Mama była uzależniona od narkotyków, więc wychowanie dziewczynki spadło na ciotkę. Kehlani zapowiadała się na niezłą baletnicę, ale kontuzja kolana przerwała marzenia o zostaniu primabaleriną.

– Właśnie wtedy zaczęłam śpiewać. Kiedy mieszkałam z ciocią, grała mi wszystkie piosenki śpiewane przez te silne kobiety. Nigdy nie miałam dość takiej muzyki. Wydawało mi się, że to dobry moment, aby zająć się śpiewaniem – wspomina piosenkarka.

Warto wspomnieć o wcześniejszym fragmencie kariery Kehlani. Młoda Kalifornijka była członkinią zespołu Poplyfe, który dotarł do finału talent show "America's Got Talent". Dzięki temu dziewczyna miała okazję zaśpiewać z jednym ze swoich największych idoli, Steviem Wonderem. Zespół Poplyfe wprawdzie nie wygrał, ale dzięki pojawieniu się w programie i zdobyciu sojusznika w osobie Nicka Cannona, przed Kehlani szerzej otworzyły się drzwi muzycznego mainstreamu. Nie od razu było łatwo, bo pojawiły się kłopoty rodzinne. Ale właśnie wtedy pomocną dłoń wyciągnął Cannon. Dzięki niemu Kehlani mogła nagrać w studiu wspomniany wyżej mixtape "Cloud 19". W taki sposób świat dowiedział się o kolejnym wielkim talencie z pogranicza R&B, hip-hopu i neo soulu.

Choć po drodze zdarzyły się kłopoty w życiu osobistym (była nawet próba samobójcza), Kehlani poradziła sobie z nimi. Koncentruje się teraz na pracy. Niezmiennie za główny jej składnik mając całkowitą szczerość.

Warner Music

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Czytany 862 razy

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.
Zapoznaj się z Zasadami publikowania komentarzy na stronie radio.rzeszow.pl

Potrzebujesz pomocy? kliknij tutaj