Misterium Wielkanocne - kolejna odsłona naszej Sceny Teatralnej
Fot. Marek Kołodziej

Widowisko audiowizualne "Misterium Wielkanocne - przeznaczenie i czas płynie zawsze w tę samą stronę" to kolejna propozycja Sceny Teatralnej Polskiego Radia Rzeszów. Zobaczyliśmy troje rzeszowskich aktorów. Małgorzatę Machowską, Jana Niemaszka i Przemysława Tejkowskiego recytujących wiersze Roberta Stankiewicza.

Dzięki refleksji zawartej w prezentowanych utworach poetyckich, zanurzamy się w tajemnicę istnienia i Zmartwychwstania. Poza słowem, klimat przedstawienia tworzą grafiki mieszkającej w Przeworsku Agnieszki Wajdy i muzyka szczecińskiego artysty, Krzysztofa Baranowskiego.

Robert Stankiewicz to szczecinianin, którego poezja była już prezentowana na antenie Radia Rzeszów w ramach emitowanej przez wiele lat poetyckiej audycji "Słowa". Jest autorem kilku tomików wierszy. Między innymi: "Miłość pośród czterech pór roku", "Morskie stany świadomości" czy "Jesienne rydwany ognia". Wiersze Stankiewicza wychodzą jednak z okładek tomików i tworzą audiowizualne spektakle. Jeden z nich mieliśmy okazję przeżyć 26 marca o godzinie 19 w Studiu Koncertowym im. Tadeusza Nalepy i wysłuchać na antenie naszego Radia. 

A oto recenzja opisująca twórczość Roberta Stankiewicza i inny tomik jego poezji:

"Ręce, które brały się za bary z życiem w różnych jego zaułkach ( pokonywał żywioł morza, stawia czoła wyzwaniom biznesu, jest aktywny w obszarze społeczno-politycznym ), tkają. Tkają słowa, które układają się w wiersze. W koronki myśli, uczuć, wspomnień. Nie ma w nich dosłowności, kawy na ławę, konkretnych imion czy dat. Jest szlachetność wypowiedzi wydobywanej z serca i pamięci. Samodyscyplina, szacunek do klasyki wyrażający się w konsekwentnej wierności rytmowi. Kultura słowa i brak słów zbędnych. Tak, jak oddechem wydziera się śmierci życie, tak słowem Robert Stankiewicz odbiera niebytowi, bezsensowi, śmierci i zapomnieniu ich sens. Krzyczy. To cichy krzyk. Nienatrętny. Nikomu nie przeszkadza, nikomu nie wdziera się do ucha. By go usłyszeć, trzeba otworzyć któryś z jego tomików. Albo wcisnąć guzik "play", włączyć którąś z płyt z jego wierszami, zamknąć oczy...

rafy, fale, magia Kosmosu, smak powietrza, którym oddychali Marquez, Kondrat czy Platon. Pragnienie życia i zachwyt nim. Próba ogarnięcia Tajemnicy. A może raczej wyrażenia szacunku dla Niej poprzez zachwyt.

Tomik "Miłość pośród czterech pór roku" jest taki jak inne i odmienny zarazem. Stankiewicz znów przeprowadza nas przez realne i metafizyczne lasy, morza, nieba, świat zaczarowanej przyrody i geografii. Robi to w sposób zarówno literacki jak i dramatyczny. Konstrukcja całości zdaje się zapraszać do scenicznego wykonania.

Tym razem w wędrówce towarzyszy mu Ona. Zawodu dozna ten, kto chciałby wiedzieć ile ma lat, jak się nazywa, jaki ma kolor włosów czy charakter. Nie jest dosłowna. Wydobyta z mitu, z pewności, że CZŁOWIEK to ONA i ON , ale i z... ośmielę się to napisać choć nie wiem.... z niego samego. Z tego czym Ona dla niego jest. Z tego czym Ona dla niego była. Była, bo tutaj jest wspomnieniem. Gdyby nie było wspomnienia, nie byłoby jego. Kto nie ma wspomnień, nie żyje. Kto nie żyje, nie wspomina. Wędrują razem poprzez te wiersze. Jakby po wodzie. Tu oddech jest pocałunkiem. Drżenie dotykiem. Pragnienie spełnieniem. I im mniej realizmu, tym bardziej spotkanie ich staje się sensualne. Choć wszystko utkane i niedopowiedziane, choć miłość przybiera tu zdecydowanie formę agape, jest to niewątpliwie agape muśnięta skrzydłem Amora.

Muśnięcie to sprawia, że obcując z tomikiem wyobrażam sobie jego autora jak Egipcjanina Sinuhe spisującego w zaciszu starości ( do której autorowi jeszcze daleko ) swe życie i wspomnienie o Nefernefernefer. Widzę go także jako Harryego Streeta ze "Śniegów Kilimandżaro" Hemingwaya wspominającego swą Cynthię. Pojawia się zatem, nie tylko na skroni Roberta Stankiewicza, ale i w jego duszy siwy włos. Pojawia się świadomość, że świętość wspomnienia nie kłamie o cielesności osoby wspominanej. To ona czyni jego poezję dojrzalszą. Pełniejszą i tragiczniejszą. Nie beznadziejną jednak. Tomik i ostatni jego wiersz pt.: "Do ostatniej kropli" kończą słowa:

"W najciemniejszej głębi samotności
Będę wyczekiwał Ciebie
Jak pierwszego powiewu wiosny".

Jacek Kaczmarski w pierwszej zwrotce genialnego utworu "Przeczucie - cztery pory niepokoju" pisze:

Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił,
Bóg umiera na Krzyżu, ale zmartwychwstaje,
Kurczak z pluszu wysiedział Wielkanocne Jaje,
Baran z cukru nie martwi się losu koleją,
Świtem ptaki w niebieskim zapachu szaleją.
Tyle razy to wszystko już się wydarzyło,
Więc dlaczego przed strachem chowamy się w miłość?

Czy Stankiewicz wymykając się codzienności, tworząc, "przed strachem chowa się w miłość"?

Czy może z jego codzienności ii ze zmagania się z nią rodzi się Miłość. Ta najprawdziwsza.

P. Herber.

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Czytany 1957 razy
Etykiety

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.
Zapoznaj się z Zasadami publikowania komentarzy na stronie radio.rzeszow.pl

Potrzebujesz pomocy? kliknij tutaj